czwartek, 24 lutego 2011

II Wyczyn Jastrzębia

               Pewnego mroźnego dnia, jednego z takich w którym nawet nikomu na myśl nie przychodzi aby wychylić czubek nosa  z domu. Pewna grupa śmiałków postanowiła upiec pizze. Plan ich był zaiste heroiczny, albowiem kto by pomyślał aby w środku zimy w twardej jak skała glebie wykopać ogromny dół, do skonstruowania pieca, jednak zastęp Jastrząb z pierwszej Garwolińskiej to doborowi skauci wręcz stworzeni do heroicznych wyczynów. Ta grupa harcerzy z pozoru mogłoby się wydawać nieprzyzwyczajona do takich ujemnych temperatur była dobrze przygotowana na te i wiele innych niedogodności. A więc ruszyli na walkę z żywiołem i własnymi słabościami…
              Łagodny przeciwległy stok wzgórza odsłaniał się przed nimi stopniowo, gdy nadchodzili z południowego-zachodu, weszli głębiej w kłębiącą się szarą mgłę i gęstwę zieleni. W ponurej gęstwinie niosły się tylko głosy wydawane przez niewidoczne zwierzęta. Stykające się konary świerków i balsamicznych jodeł, porośnięte mchem splątane, obumarłe gałęzie starych dębów, zimna mżawka, gąszcz przepychających się ku światłu młodych drzewek – wydatnie ograniczały im widoczność…
              Zastępowy stwierdził, że miejsce gdzie się zatrzymali, w którym osunęła się ziemia i został kawał pionowej ściany, utworzony z żółtego piachu, będzie idealnym miejscem na budowę pieca. I ruszyli pełną parą, na początku wykopali ogromny dół w którym bez problemu mógł zmieścić się człowiek, później kilkunastoma kaflami wyłożyli wnętrze pieca a na samym końcu zamocowali w środku ruszt, na którym będzie pieczona pizza.
               I tym sposobem zastęp „Jastrząb” miał już pierwszą część wyczynu za sobą. Niestety to była ta łatwiejsza część, prawdziwym wyzwaniem okazało się upieczenie pizzy. Ale i z tym problemem sobie poradzili. Najpierw rozpalili duży ogień i usmażyli na patelni pokrojone pieczarki, kiełbasę i cebulę. Następnie dodali te dodatki do gotowego już ciasta wysmarowanego koncentratem. Na koniec owinęli to dokładnie w folię aluminiową i wstawili na ruszt aby się piekła. Po ok. pół godziny pieczenia usłyszeli niepokojące odgłosy grupy intruzów. Po kilku sekundach ogień był już zagaszony gdyż myśleli, że to jacyś wrogowie, jednak gdy na horyzoncie ukazała się drużyna Pilawska wybuchli głośnym śmiechem. Jednak było już po wszystkim ognisko zagaszone, a na dodatek zaczął obficie sypać śnieg. Błyskawicznie w ich umysłach pojawiło się widmo przegranej i pełna świadomość co ta przegrana mogła by oznaczać: wytężyli wolę i ze wszystkich sił starali się dotrzeć do odległego błysku świadomości. Wtem przywrócił ich do realnego świata  stanowczy głos zastępowego: „Jeszcze nie wszystko stracone, biegiem po drewno!”. I bez sprzeciwów wykonali rozkaz, po chwili tuż obok pieca leżała duża kupa drewna. Druh Bombel pochylił się na chwilę nad piecem i po krótkich zmaganiach buchnął ogień tak wielki jak by się wyrwał z samego piekła. Na twarze skautów znów powrócił uśmiech a pizza powróciła na ruszt. Gdy pizza się upiekła zjedli ją z takim apetytem jakby pochodziła z najlepszej włoskiej pizzerii. I choć mróz nie popuszczał a oni nie mogli opanować drżenia rąk to także nie mogli powstrzymać dumnych uśmiechów na twarzy…

Czuwaj!!!
Druh Cezary Kot 
ćwik
Zastępowy Jastrzębia

2 komentarze:

  1. Ja tam przez cały czas czytania relacji wierzyłem, że wam się uda, chociaż napięcie rosło z każdą chwilą! Pizza ze Sławin - szkoda, że Włosi tego nie słyszą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bąbel Władca Płomieni :D

    OdpowiedzUsuń