środa, 4 lipca 2012

Obozowy ekwipunek


Czuwaj!

Już niedługo nastąpi to, na co wszyscy czekaliśmy od dawna – czas obozu harcerskiego. Dla niektórych jest to przygoda przeżywana po raz kolejny, dla innych po raz pierwszy. To co tutaj zamieszczam dla jednych będzie przypomnieniem, a dla drugich – przydatną wskazówką przy pakowaniu swojego plecaka.







Lista rzeczy niezbędnych na obozie:

  • śpiwór i karimata
  • płaszcz/kurtka przeciwdeszczowa
  • latarka
  • ciepłe ubrania na noc i krótkie spodenki, pasek, mundur oraz inne elementy pełnego umundurowania na dzień.
  • bielizna, podkoszulki, kąpielówki
  • stroje fabularne
  • zapałki
  • igła i nić
  • notatnik harcerski + długopis + śpiewnik
  • rzeczy związane z funkcją w zastępie, sprzęt wyznaczony do wzięcia na radzie zastępu przed obozem.
  • scyzoryk lub nożyk
  • kawałek sznurka
  • przybory do higieny osobistej i ręcznik
  • miska do mycia
  • w przypadku niektórych – niezbędne leki
  • chusteczki do nosa
  • rzeczy od komarów
  • książkę do nauki w czasie poobiedniego odpoczynku
  • menażka + niezbędnik + kubek
  • książeczki i karty do stopni i sprawności
  • 2 pary butów do chodzenia + klapki/sandały
  • różaniec
  • Pismo Święte
  • dobry humor
  • chęć do gry
  • plecak który to wszystko pomieści

Lista rzeczy niepotrzebnych na obozie:

  • telefony komórkowe (zabierają tylko zastępowi na potrzeby wyjścia na eksplo, oraz kadra z którą kontaktują się rodzice).
  • Odtwarzacze mp3, discmany, walkmany i inne sprzęty które odcinają od świata i nie pozwalają swobodnie śpiewać.
  • Wszelki sprzęt elektroniczny – jest niezgodny ze stylem, nie będzie kiedy go używać a poza tym istnieje duże ryzyko zepsucia. Nie dotyczy aparatów fotograficznych.
  • Słodycze do dojadania między posiłkami. Jedzenie zapewnia kadra, a zastęp żywi się razem w wyznaczonym czasie posiłków.
  • Humorki i dąsy przeszkadzające w życiu obozowym i domowym

Więcej uwag na temat stylu na obozie można znaleźć tutaj:



Do zobaczenia na obozie!

dh Krzysztof Olaf Żochowski HO
przyboczny

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Boże Ciało


Odpowiedzialność za najpiękniejszy ołtarz (jak co roku) spadała na Skautów Europy. Nie da się ukryć; nie zawiedli i tym razem. Pomimo, iż Boże Ciało miało miejsce dopiero następnego dnia, już w środę każdy poczuł namiastkę tego uroczystego święta. Budowanie ołtarza wiążę się z dużym nakładem pracy, lecz skauci w ilościach dużych (chętni jak nikt do przelewania potu w imię idei) podchodzą do tego z uśmiechem i gromkim śpiewem, pomimo tego iż ludność tubylcza wolałaby recytowanie.
Cel, który przyświeca ów przedsięwzięciu to oddawanie chwały Bogu. W tym roku harcerski ołtarz, był ucieleśnieniem słów Jezusa, w których nawiązał do zdarzenia z historii Narodu Wybranego. Kiedy Izraelici poczęli znów wątpić, Bóg zesłał na nich jadowite węże, których żniwo śmierci było wielkie. Jedynym ratunkiem dla nich było spojrzenie na miedzianego węża, którego to Bóg nakazał im wykonać. Pan Jezus tymi słowami dał zapowiedź męki, jak również wlał Nadzieję w wiele wątpiących serc.
Ołtarz ukazywał właśnie wielkiego miedzianego węża osadzonego na wysokim palu, w otoczeniu pustynnym. Na drodze procesji dodatkowo wyrysowane były węże. Stąd właśnie zostało wygłoszone kazanie księdza proboszcza.
Z opinii naocznych świadków, w tym także księdza proboszcza słychać było, iż ołtarz był świetnie wykonany i bardzo ciekawy. Harcerze byli dumni z tego, czego się przedsięwzięli.
Osobiście oceniam pracę jako pomysłową i oryginalną, z nutką Orientu...
dh Szymon Janicki ćwig., sanitariusz zastępu Żubr


wtorek, 29 maja 2012

Czekając Na Beatyfikację


28 maja 1981 roku w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego odszedł do wieczności Sługa Boży ks. Stefan kardynał Wyszyński, zwany Prymasem Tysiąclecia. Jego ogromna praca i męstwo w czasach najcięższego reżimu komunistycznego pozwoliło przetrwać naszemu narodowi tę trudną próbę dziejową. Obecnie trwa jego proces beatyfikacyjny. Prymas Wyszyński dla każdego z nas może być przykładem życia w wolności, niezależnie od panującego wokół zniewolenia, a także wiary silniejszej od budowanej ludzkimi rękami totalitarnej machiny niszczącej człowieczeństwo. Nic więc dziwnego, że tak wielkiego człowieka obrał sobie za patrona 1 Szczep Garwolińskich Skautów Europy. W 31 rocznicę śmierci kardynała harcerze wraz z wilczkami i wędrownikami uczestniczyli w mszy św. w intencji rychłej beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia w kolegiacie pw. Przemienienia Pańskiego, a po liturgii rozdawali parafianom karteczki z wybranymi myślami z jego nauczania. Następnie na placu przykościelnym odbył się krótki apel okolicznościowy w trakcie którego szczepowy Jerzy Żochowski przypomniał garwolińskim skautom sylwetkę kardynała oraz zachęcił do korzystania z jego wciąż aktualnego dorobku. 


dh Krzysztof Olaf Żochowski HO
przyboczny



***


Modlitwa o beatyfikację księdza Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia


Boże w Trójcy Świętej Jedyny, Ty w swojej niewypowiedzianej dobroci powołujesz ciągle nowych apostołów, aby przybliżali światu Twoją Miłość. Bądź uwielbiony za to, że dałeś nam opatrznościowego Pasterza Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia.
Boże, źródło wszelkiej świętości, spraw, prosimy Cię, aby Kościół zaliczył go do grona swoich świętych. Wejrzyj na jego heroiczną wiarę, całkowite oddanie się Tobie, na jego męstwo wobec przeciwności i prześladowań, które znosił dla imienia Twego. Pomnij, jak bardzo umiłował Kościół Twojego Syna, jak wiernie kochał Ojczyznę i każdego człowieka, broniąc jego godności i praw, przebaczając wrogom, zło dobrem zwyciężając.
Otocz chwałą wiernego Sługę Twojego Stefana Kardynała, który wszystko postawił na Maryję i Jej zawierzył bez granic, u Niej szukając pomocy w obronie wiary Chrystusowej i wolności Narodu. Ojcze nieskończenie dobry, uczyń go orędownikiem naszych spraw przed Tobą. Amen. Pokornie Cię błagam, Boże, udziel mi za wstawiennictwem Stefana Kardynała Wyszyńskiego tej łaski, o którą Cię teraz szczególnie proszę...

Nihil obstat do prywatnego odmawiania
Kuria Metrop. Warszawska 24 Vl 83 nr 4792/K
Ks. Stefan Piotrowski, wikariusz generalny
Ks. Stanisław Pyzel, notariusz

źródło: http://www.nonpossumus.pl/

poniedziałek, 7 maja 2012

Biwak Żubra


Wszystko zaczęło się wiosennego poranka. Słonecznego, wiosennego poranka. Ciepłego, słonecznego, wiosennego poranka. Wojtuś bawił się z kolegami w policjantów i złodziei. Jako wzorowy stróż prawa szybko uwięził wszystkich rabusiów (czyt. zakopał ich w piaskownicy). Wtem na ramieniu trzyletniego Wojtusia usiadł trznadel i począł ćwirkać coś do wojtusiowego uszka. Wojtuś oczywiście nic nie zrozumiał, ale 13 lat później był przekonany, iż musi zorganizować biwak zastępu.
Wymęczeni drogą skauci wysieldli z autobusu, gdzie przywitał ich czołowy Żubra:
- Chodźcie! - i poszli.
Szli tak nocką ciemną, aż przed ich oczyma zamajczył się celi ich tułaczki.
- To zwidy? A może fatamorgana?!
- Nie, to plebania.
Drzwi otworzyły się lekko po czwartej próbie wywarzenia ich. Uchylił je ksiądz i nieco zaskoczony zaproponował, by następnym razem spróbować również ciągnięcia, gdyż tego piątkowego wieczoru celowo zostawił je otwarte, wiedząc o przybyszach z północy. Biwak bowiem odbywał się na południu. Ksiądz wskazał nam miejsce do noclegu, lecz chwilę poźniej zniknął razem z aretyńską wazą, która dotychczas stała w salce przeznaczonej na nocleg.
- Nie chała... znaczy się; nie hałasować. - rzekł czołowy, widocznie już zmęczony wcześniejszymi sprawami organizacyjnymi.
- Jutro...
I wszyscy zasnęli, bo byli zmęczeni.
Trrrrryyyyyń! Trrrrryyyyyń!
I nagle zerwali się wszyscy ze śpiworów jak jeden mąż, a raczej ze wszystkich zerwał się tylko jeden mąż, gdyż reszta smacznie spała, a jemu pilno było do toalety. Minął kwadrans i już wszyscy się zbierali do śniadania.
- ... a na drugie śniadanianie było...
- Basta! Jeszcze żeś nie zrobił pierwszego, a już śpiewasz o drugim!
Po posileniu się wyruszyli dzielni skauci na eksplorację wsi. Pod studnią dołączył do nich również drugi zastęp, lokalni zawiszacy. Gdy już nie było zakątka, gdzie by nie wsadzili swojego nosa (Paszoł z mojej sypialni!) postanowili udać się do lasu. Tam oddali się zmaganiom. Przygnębienie, zmęczenie, apatia... Tego nie było! W lesie aż unosił się duch walki, wigoru i radości. Po tych harcach, harcerze potanowili coś przekąsić.
- Co dziś jemy?
- Nie żyjesz po to aby jeść, ale jesz po to aby żyć.
- Złote słowa.
- W sumie też jestem głodny.Chłopaki wyciągajcie, co macie! Będzie uczta.
Każdy spojżał po drugim lekko zmieszany. Zastępowemu z każdym momentem topniał pogodny wyraz twarzy. Zza pagórka: bowiem był to las poprzecinany wąwozami niczym czoło pana, który wygonił nas ze swojej sypialni; rozległ się donośny głos.
- Ja mam!
Była pomidorówa. Smaczna też. Uwzględniając podział na strefy czasowe, to w Londynie przed kwadransem każdy szanujący się obywatel siorbnął sobie troszkę herbaty. Wracali już skauci z lasu, by zdążyć na Mszę św. Gdy kończył się dzień, w którym Bóg stworzył zwierzęta lądowe i człowieka (sobota) harcerze udali się z powrotem do miejsca noclegu.
- To zwidy? A może fatamorgana?!
- Nie, to plebania. To już nie jest śmieszne.
To prawda. Nie było już w tym nic zabawnego. Harcerze już nie potrzebowali interwencji księdza przy drzwiach, dzięki temu mieli więcej czasu na gry izbowe i podsumowanie. Potem jeszcze kolacja.
- Mniam!
Ognisko w salce okazało się spalonym pomysłem. Yyy, także tego... Zastąpiliśmy je więc grami z ekspresji i popisem dowcipu i sztuki oratorskiej.
Trrrrryyyyyń! Trrrrryyyyyń!
Tym razem zerwało się już dwóch, jednak zanim zdecydowali który pierwszy, reszta zdążyła już zażyć porannej toalety. Chwilę później byliśmy już na niedzielnej Mszy św. Nasz transport miał zjawić się o 9:07, więc śniadania nie omineliśmy. Pożeganliśmy się z księdzem i czołowym, którzy mieli zostać na południu, a wyruszyliśmy do dom, w jak najlepszym duchu.
- ... tańczę aż mnie bolą kolana...
- Basta!

czwartek, 3 maja 2012

Wielkie Harce Majowe - Zbaraż 2012


Tegoroczne Wielkie Harce Majowe odbywały się w okolicach wsi Karolinka niedaleko Czerska, w dniach 27 kwietnia-1 maja. Zastępy z całej Polski zebrały się aby razem odwzorować mały kawałek powieści Ogniem i Mieczem, które zresztą były tematem przewodnim tegoż zlotu. Oprócz naszych rodaków zagościli u nas także chłopaki z Hiszpanii, Ukrainy i Białorusi. W ciągu tych kilku dni około 850 harcerzy zostało podzielonych na hufy:

Liturgika, Topografia, Ekspresja, Kucharzenie, Broń, Machiny Oblężnicze i Rzemiosło Świeckie.

Każdy z nich miał przydzielone swoje zadania. Zastępy odpowiedzialne za machiny oblężnicze (tak jak zastęp Orzeł z naszej drużyny) musiały zbudować katapultę, którą później należało zabrać do Zbaraża. Każda machina przechodziła później swego rodzaju test-konkurs. Na początku oceniany był wygląd-ale to poza konkursem :D Pierwszą konkurencją był strzał balonikiem z wodą. Trzeba było strzelić jak najdalej. Drugim zadaniem był slalom. Niestety naszej machinie odleciało koło. Na szczęście dało się to naprawić.
Aby panował duch nie tylko harcerski, ale też chrześcijański, jak zawsze towarzyszyli nam duszpasterze. Codziennie ktoś odprawiał nam mszę, a także można było przystąpić do sakramentu spowiedzi. Miłym zaskoczeniem byli także bracia benedyktyni którzy zgodzili się nas pobłogosławić, oraz wręczyć nam medaliki św. Benedykta.
Na nasze szczęście/nieszczęście panowała słoneczna pogoda. Było naprawdę ciepło, ale czasem aż za bardzo. Z pomocą przyjechała do nas straż pożarna aby w dwa upalne dni oblać nas chłodną (lodowatą :D ) wodą.
Na sam koniec naszych Wielkich Harców Majowych 2012 odbył się uroczysty apel, na którym wręczono wstążki za osiągnięcia w hufach, oraz, co najważniejsze, za wygraną na harcach. Warto wspomnieć, że zastępy Jastrząb i Żubr zdobyły wyróżnienia w hufach (odpowiednio) Ekspresja i Liturgika.

Wielkie Harce Majowe odbywają się co 2 lata, ale na następnych nie zobaczymy się już w tak licznej grupie. Za dwa lata odbędzie się EURO JAM na którym można spodziewać się nie prawie 1000 harcerzy, ale prawie 10 000 harcerzy i harcerek z całej Europy w jednym miejscu. No cóż .To chyba koniec relacji z WIELKICH HARCÓW MAJOWYCH 2012.
Do zobaczenia za 2 lata.
dh Maciej Makulec
Zastęp Orzeł

czwartek, 12 kwietnia 2012

Wielkanoc Warta Wart

Jak co roku w Święta Wielkiej Nocy nasza drużyna brała czynny udział w tym święcie. Naszym zadaniem było wartowanie przy Grobie Pańskim. Tym razem na dzień naszego czuwania przypadł Wielki Piątek.
W większości stawiliśmy się na nabożeństwie. Nie udało nam się zebrać i stać w drużynie, ale wszyscy w pełnym umundurowaniu wyróżnialiśmy się wśród tłumu i pokazaliśmy, że nam, garwolińskim harcerzom, nie jest obojętne tak wielkie święto. Po mszy wszyscy udaliśmy się do harcówki, aby rozplanować warty. Zostały przećwiczone zmiany wart i w pełni przygotowani wyruszyli pierwsi dwaj druhowie. Warty trwały po 20 minut i były dla nas okazją dla wyciszenia się i modlitwy do Boga w tak ważnym dla chrześcijan święcie. Podczas, gdy trwały warty druhowie, którzy czekali na swoją kolej czuwania grali w harcówce w mafię. O godzinie 23.00 cała drużyna wyruszyła na czuwanie dla młodzieży. O północy zakończyliśmy wartowanie i wszyscy udali się do domu, gdyż dzień następny to Wielka Sobota, czas radości i świętowania zmartwychwstania Chrystusa. Tego dnia oczywiście znów zebraliśmy się całą drużyną na mszy, a po niej przenieśliśmy się do harcówki. Po mszy kończącej Wielki Post przyszedł czas na tzw. „wyżerkę”, każdy miał za zadanie przynieść coś od siebie. Po spożytym posiłku mieliśmy czas na higienę i wszyscy około godziny 1 położyliśmy się na naszych łóżkach polowych. Po 4 godzinach intensywnego snu obudziliśmy się na Rezurekcję, złożyliśmy łóżka, poprawiliśmy umundurowanie i wzieliśmy czynny udział w procesji, niektórzy druhowie służyli jako służba porządkowa, reszta zaś tworzyła zwarty dwuszereg, uświetniając przy tym procesję. Po procesji wszyscy weszliśmy do kolegiaty na Mszę św. Rezurekcyjną, aby radować się ze zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Następnie wszyscy szybko przeszliśmy do harcówki na dzielenie się jajkiem, swoją obecnością zaszczycił nas również sam ksiądz dziekan.
Możliwość spędzenia świąt Wielkanocnych wraz z naszymi braćmi harcerzami było dla nas wielką przyjemnością. Dużo satysfakcji dało nam czuwanie przy grobie pańskim. Na pewno niezapomnianym przeżyciem dla naszych nowych braci harcerzy będzie również udział w rezurekcji i dzielenie się jajkiem z samym księdzem proboszczem. Wszyscy będziemy mile wspominać te święta.

Z harcerskim pozdrowieniem
dh Albert Wierzbicki wyw.
Zastępowy Jastrzębia

sobota, 11 lutego 2012

Zimowisko Połoski 2012

Zimowisko… to przede wszystkim czas podsumowania pracy w pierwszych dwóch cyklach, ale również okazja to poznania nowych ludzi z harcerstwa(mam na myśli PuSZczak ów) oraz zdobycia nowego doświadczenia niezbędnego na obozie letnim.

Jak już wspomniałem tegoroczne zimowisko przeżywaliśmy razem z nowo utworzoną Puszczą Garwolińsko-Pilawską. Wszystko to działo się na wschodzie Polski, w Połoskach/k. Kodnia. Zimowisko zaczęło się 26 stycznia w czwartek i trwało aż do 29 stycznia czyli niedzieli.

Wyjeżdżaliśmy pociągiem ze stacji PKP Garwolin o godzinie 15.15, z przesiadką w Dęblinie, a stamtąd prosto na stację Chotyłów. Później zabraliśmy się autobusem na miejsce zakwaterowania – do Szkoły Podstawowej w Połoskach. W międzyczasie, w pociągu mieliśmy czas na zaliczanie stopni, Apel Ewangeliczny i na rozmowę o oczekiwaniach wobec wyjazdu.

Około godziny 19.30 byliśmy na miejscu. Rozstawiliśmy się na korytarzu. Nie mogliśmy zakwaterować się w salach, ponieważ Połoski leżą w województwie lubelskim, a tam ferie jeszcze się nie zaczęły. Później mieliśmy czas na przygotowanie i zjedzenie kolacji, radę zastępu, wieczorne mycie. Po nim natomiast przyszedł czas na film – „Gladiator”. W miejscu gdzie był wyświetlany zjawili się wszyscy. Nie było nawet mowy żeby zabrakło choć jednej osoby na tak znakomitej projekcji :). Po filmie wszyscy poszli spać, zaś zastępowi poszli na Radę Drużyny, aby ustalić plan dnia następnego, w którym czekało nas jeszcze więcej wrażeń.

Dnia drugiego pobudkę mieliśmy o godz. 7. Później mieliśmy czas na „czynności poranne” tzn. modlitwę, zaprawę oraz poranną higienę. Następnie musieliśmy bardzo szybko zabrać swoje rzeczy z korytarza na świetlicę. Czekała nas teraz bardzo ciężka próba sił. Naszym głównym zadaniem piątkowym było poprowadzenie „warsztatów” dla dzieci uczęszczających do tamtejszej szkoły. Każdy zastęp miał inne zadanie, m.in. nauka szyfrów, gry izbowe, gry na powietrzu. Na początku dzieci były trochę przestraszone, lecz im więcej punktów udało im się przejść tym stawały się pewniejsze siebie i prowadzenie dla nich zabaw było coraz większą przyjemnością. Niektórzy pojmowali gry bardzo szybko, innym trzeba było tłumaczyć trochę dłużej, ale i tak zdaniem większości było to super doświadczenie! Po skończeniu „warsztatów” mieliśmy jeszcze apel wraz z uczniami szkoły. Dostaliśmy podziękowania od pani dyrektor i… każda z drużyn otrzymała pamiątkę w postaci pluszowego misia :). Kolejnym prezentem od szkoły był obiad robiony przez panie kucharki. W imieniu 1.Drużyny Garwolińskiej i Puszczy Garwolińsko-Pilawskiej jeszcze raz dziękujemy za gościne!

Po obiedzie poszliśmy na grę terenową. Graliśmy w chorągiewki. Gra była bardzo ciekawa, gdyż nie graliśmy zastęp na zastęp, a drużyna na drużynę. Jak można się domyśleć była niezła „sieka”, niestety żadnej z drużyn nie udało się odebrać chorągiewki drużynie przeciwnej. Zwycięzcy zatem nie wyłoniono. Wróciliśmy do szkoły. Mieliśmy czas na radę zastępu i chwilkę wolnego, aby później wziąć udział w śpiewankach prowadzonych przez naszego drużynowego Sławka Giskę. Później nadszedł czas na kolację, którą jak na harcerzy przystało zjedliśmy z wielkim smakiem, mimo że grochówka była trochę przesolona to nam smakowała! Kolejną rzeczą w naszym planie było nocne czuwanie przed przyrzeczeniami w Kodniu. Niektórzy podchodzili z małym entuzjazmem do tego, ze będziemy siedzieli w zimnym kosciele 6 godzin, ale myślę że po tym co tam przeżyli od razu ich zdanie się zmieniło. Myślę, że dla wszystkich były to wspaniałe chwile kiedy mogli modlić się do Boga wraz z rówieśnikami. Ciekawa była również konferencja prowadzona przez siostry zakonne. Po czuwanie była krótka przerwa, po której była Msza św. Po niej w kościele zostali tylko Ci chłopcy, którzy mieli składać następnego poranka swoje przyrzeczenia, reszta natomiast wróciła do szkoły.

W sobotę wstaliśmy wyjątkowo późno bo o godzinie 10.00 , a było to spowodowane zeszłonocnym czuwaniem. Ten dzień był bardzo ważny dla 4 druhów z naszej drużyny i 3 zastępowych Puszczy, gdyż składali oni swoje przyrzeczenia harcerskie. Mimo siarczystego mrozu jaki panował na miejscu zimowiska wszyscy wytrwali apel z przyrzeczeniami(w tym Zastęp Ryś miał na sobie jedynie mundury, bez swetrów!). Po apelu mieliśmy chwilkę wolnego na stopnie itp., a później wybraliśmy się na grę (albo raczej gry) na dworze. Pierwsza gra nosiła nazwę „Polowanie” i polegała na tym, że las był podzielony na dwie części(granicą była droga) – w jednej znajdowało się Gniazdo, w drugiej Puszcza, jednak punkty zdobywał każdy zastęp osobno. Punkty były umieszczone na karteczkach, a obok niech napisane zwierzę. Tak na przykład: Zając miał 10pkt, Wilk 60pkt, Żubr 100pkt itd. Grę wygrał zastęp Żubr. Później każdy zastęp miał czas na przygotowanie posiłku. Nie będę nic tutaj opisywał, powiem tylko, że uwinęliśmy się w miarę szybko(jak na te warunki), bo w 2 godziny. Następną grą były chorągiewki, z tymże teraz graliśmy zastęp na zastęp. W tej grze znów wygrał Żubr, ale ex aequo z Bykiem. Kolejną częścią wypadu w teren był powrót do szkoły. Tu również była gra – bardzo prosta, mianowicie: który pierwszy zastęp w szkole ten wygrywa. Wygrał Byk. Jednak chyba najbardziej zasłynął Ryś, który pomylił drogę i poszedł w zupełnie odwrotną stronę. W efekcie byli ostatni, ale przyprawili o dreszcze naszego drużynowego, który i tak był już trochę podziębiony! Po powrocie mieliśmy trochę czasu wolnego, później czekał nas kolacja. Następnym elementem ostatniego dnia zimowiska było swieczowisko prowadzone w całości przez dh.Macieja Romanowskiego z zastępu Żubr! Wszystkie zastępy zaprezentowały się na nim bardzo dobrze i nie było żadnej „klapy”. Po świeczowisku PuSZcza poszła spać, a my z racji, że mieliśmy Sąd Honorowy nie mogliśmy tego uczynić. Zastępowi siedzieli cały czas na SH, a reszta druhów oglądała film. Wszystko zakończyło się ok. 2-3. Musieliśmy więc korzystać z snu jak tylko się dało.

Niedziela – dzień odjazdu z Połosek. Wstaliśmy o 8. Mieliśmy godzinę na spakowanie się i poszliśmy do kościoła. W kościele była temperatura identyczna jak na dworze (-12C) mimo to, my harcerze nie wygladaliśmy na łamiących się z tego powodu i widać było w nas radość z możliwości przeżywania Eucharystii w tak skrajnych warunkach. Po mszy wróciliśmy do szkoły, mieliśmy apel zakańczający całe zimowisko Połoski 2012. Były na nim przyznawane wstążka za cykl oraz za zimowisko. Obie te wstążeczki powędrowały do zastępu Żubr (a raczej powędrują, gdy zastęp zrobi sobie nowy proporzec). Później została już tylko ewakuacja ze szkoły i jazda pociągiem. W Garwolinie byliśmy około 18.00.

Moim zdaniem zimowisko było kolejnym niesamowitym przeżyciem w życiu każdego harcerzy, możliwością zdobycia nowego doświadczenia (zwłaszcza dla 3 zastępowych, dla których był to pierwszy wyjazd w tej roli), sprawdzenia ducha zastępu i możliwości lepszego przygotowania się do obozu. Z mojego doświadczenia mogę wywnioskować jedno stwierdzenie: nie ma dwóch takich samych zimowisk!

dh Albert Wierzbicki wyw.

Zastępowy zastępu Jastrząb