środa, 16 listopada 2011

11 listopada z 1 Drużyną Garwolińską


11 listopada 2011r. o godzinie 19:15 W Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie odbyło się przedstawienie pod tytułem Harcerstwo - 100 lat w służbie Polsce. Podróż do Źródeł.
Święto 11 listopada w Garwolinie obchodzone było w nieco inny sposób niż inny niż zwykle. Dzień rozpoczął się mszą świętą i złożeniem wieńców przy kamieniu, upamiętniającym pobyt Józefa Piłsudskiego w Garwolinie. Wieczorem harcerze i wędrownicy zawojowali na scenie. Spektakl przygotowany przez Skautów Europy z Garwolina oraz Teatr Muzyczny Od Czapy. Tematem były początki skautingu w Polsce. W rolę Olgi i Andrzeja Małkowskich wcielili się Ewa Rudnik i Jerzy Żochowski. Przedstawiono dwa światy-dzisiejszy jak i ten znany z książek i opowiadań starszych pokoleń harcerskich. Reżyserem była p. Anna Żochowska, prowadząca Teatr Muzyczny Od Czapy. W przedstawieniu było obecnych wiele najstarszych piosenek harcerskich, jak również jeszcze wcześniej powstałych utworów śpiewanych we wspomnianym okresie przez pierwszych skautów. Wszyscy występowali w mundurach wykonanych na potrzeby filmu "1920 Bitwa Warszawska" wypożyczonych specjalnie na spektakl. Na przedstawienie przybyło 350 osób. Wszystkie miejsca stojące i siedzące były zajęte. Długie brawa na zakończenie świadczą o wysokim poziomie wykonania dzieła.
Na koniec całego wydarzenia Skautom oraz Teatrowi Muzycznemu Od Czapy gratulował m.in. hufcowy garwolińsko-pilawski dh Piotr Bogusz HR, oraz poseł na sejm RP z ziemi garwolińskiej p. Grzegorz Woźniak. Przewodniczący Rady Naczelnej dh Marek Mucha HR wręczył pani Annie Żochowskiej specjalną odznakę obchodów stulecia harcerstwa, przyznawaną za szczególny wkład w ich przygotowanie. Na widowni obecny był również przewodniczący naszego Stowarzyszenia – dh Jarosław Sroka HR.

dh Michał Błażejczyk
zastępowy Orła
dh Krzysztof Olaf Żochowski
przyboczny

niedziela, 6 listopada 2011

Spotkanie z panem Siarkiewiczem - 29 października 2011

Dnia 29 października 2011 dwa zastępy z naszej drużyny mianowicie Jastrząb i Orzeł wybrali się na cmentarz. Naszym celem było sprzątanie opuszczonych grobów, lecz nie tylko! Ten dzień miało nam uświetnić spotkanie z p. Józefem Siarkiewiczem. Można o nim powiedzieć, że jest chodzącą encyklopedią o naszym mieście i osobach związanych z Garwolinem.
Oba zastępy zebrały się przed kaplicą na cmentarzu o godzinie 10.00, chwilę potem przyjechał nasz gość. Nikt nie przeczuwał, że całe oprowadzanie po cmentarzu może zająć aż 5 godzin! Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że z naszym miastem wiąże się tyle zasłużonych osób i tyle ciekawych historii. Dowiedzieliśmy się na przykład, że na naszym cmentarzu spoczywają:

Jan Zimny – kierowca starosty garwolińskiego za czasów okupacji, współorganizował zamach na Freudenthala.

p.Hordliczko – jeden z dziedziców na Ziemi Garwolińskiej prowadził gospodarkę leśną. 8-9 września podczas ataku na Garwolin miasto zostało zbombardowane i zburzone. Hordliczko zgłosił się do księdza miejscowego i ofiarował każdej rodzinie, której dom został zniszczony darmowe drzewo

p.Gąsowski – prowadził podczas okupacji restaurację w Garwolinie pomiędzy ulicami Długą i Polską

p.Płoński – był członkiem 1 Pułku Strzelców Konnych. Jego żona pochodziła z Garwolina

p.Kociuba – był wysłany na Syberię. Spędził na niej 12-14 lat(sam nie wiedział dokładnie ile). Jak wrócił do Garwolina zwrócił się do p.Siarkiewicza z pismem do Czerwonego Krzyża. Chciał wypożyczyć ze sprzętu kolonijnego i obozowego: koce, łóżka polowe, prześcieradła dla osób, które wróciły z Syberii.

p.Zalewski – mieszkał i pracował w Administracji, najprawdopodobniej wyrabiał lewe dokumenty.

Stefan Staręga – żołnierz wojny ’39, obrońca twierdzy Modlin

Witold Siarkiewicz – instruktor harcerski, prowadził drużynę w Woli Starogrodzkiej.

Julian Mazaraki – kawaler orderu Virtuti Militari, brał udział w powstaniu listopadowym.

Helena Rydz – siostra Generała Rydza – Śmigłego, była nauczycielką, polonistką. Uczyła w szkole podstawowej w Hucie Garwolińskiej.

Mieczysław Łągowski – ten grób zapewne zwracał już waszą uwagę. Różni się on od innych na naszym cmentarzu. Jest on niepowtarzalny, można powiedzieć, że jest arcydziełem. Mężczyzna, który tam spoczywa był również jednym z dziedziców. Popełnił niestety samobójstwo, miało to miejsce w altance na stawie w Kulbinach

Karol Luft – przebywał w obozie hitlerowskim

Stanisław Mikulski – zaangażowany w podziemie od początku jego istnienia. Jego nazwiskiem jest nazwana jedna z ulic Garwolina.

Rodzina Benickich – najbardziej zaangażowana rodzina w Podziemie w Garwolinie. Piotr był bednarzem, Bolesław marynarem i brał udział w kampanii wrześniowej. Helena była kierownikiem księgarni, Henryk organizował drukarnię. Ulokowali ją u p.Siarkiewicza w domu. Pracowała ona dla Niemców. Nieoficjalnie drukowała również „bibułę”.

Stanisław Kopik – człowiek AK, nie skorzystał z amnestii. Miał stopień porucznika.

Eugeniusz Skorupa – Rotmistrz 12 pułku ułanów, zginął zamordowany w Katyniu.

Franciszek Jarząbek - oficer 1 Pułku Strzelców Konnych

Antoni Kozłowski – walczył w Tobruku Monte Cassino

Marian Jaworski – zakamuflowano go jako kolejarza, był delegatem rządu londyńskiego na kraj.

Jak widać dowiedzieliśmy się bardzo dużo o naszym mieście i ludziach pochowanym na naszym cmentarzu. Tak naprawdę było tego wszystkiego o wiele więcej. Mamy nadzieje, że dzięki tym notatką nie będą już państwo mówić, że w Garwolinie nic się nie działo i, że jest on nudną miejscowością.

Czuwaj!
Zastępowy Zastępu Jastrząb
dh.Albert Wierzbicki wyw.

środa, 28 września 2011

Obóz 1DG w Witowie

Oto minął ten upragniony przez każdego harcerza, bez względu na wiek, czas, który jest niejako wisienką na torcie całorocznej pracy w drużynie - obóz letni. Tym razem miał on miejsce w samym sercu polskich Tatr - w Witowie. Każdego dnia świeże górskie powietrze napełniało nas już wraz z pierwszym tchnieniem do ciężkiej pracy i zachęcało do przeżywania przygody, jak na prawdziwego skauta przystało. Twarda, podhalańska pogoda, choć dawała nam się we znaki, to jednak zachęcała do zdwojonego wysiłku i dbałości o harcerski styl. W szczególności, że na tegorocznym obozie nie byliśmy sami: była z nami 1-sza Drużyna z Garches pod Paryżem. Obecność francuzów, których w samej federacji jest grubo ponad 20000 w żaden sposób nie zdeprymowała jednak 1. DG, która niemal na każdym kroku pokazywała naszym przyjaciołom z zachodu, jak powinien pracować i zachowywać się prawdziwy skaut. 14.07 - 2.08 2011 jest dla nas czasem, który zapadł, głęboko w pamięć i jeszcze przez kilka dobrych lat będzie służył wszystkim garwolińskim skautom jako skala porównawcza wobec późniejszych obozów.

niedziela, 26 czerwca 2011

Boże Ciało w Garwolinie A.D. 2011


Środowy wieczór, plebania parafii pw. Przemienienia Pańskiego, niezwyczajne zamieszanie. Harcerze budują ołtarz na Boże Ciało. Koncepcja wykuwa się powoli, ale coraz wyraźniej. W tym roku stają platformy, namioty, kuchnia, krzyż, maszt i napis: ''Panie, Prowadź nas, aż do spotkania na obozie odpoczynku i radości, gdzie sam rozbiłeś namioty dla siebie i dla nas na wieczność. Amen.'' Dookoła już po północy robi się zielono od brzóz.
W czwartek rano jeszcze ostatnie poprawki, a potem Msza Święta i procesja. Nie ma się wrażenia, że wiernych jest mniej, a wręcz przeciwnie - tłum ludzi podążający za Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie ciągnie ulicami: Kościuszki, Szkolną, Żwirki i Wigury. Przy naszym ołtarzu ksiądz Proboszcz wygłosił poruszające kazanie. Krótkie, ale z mocnym przesłaniem wzywającym do wierności Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie i tradycji.
Po zakończeniu procesji jeszcze pamiątkowe zdjęcie i w godzinę nie było już śladu po ołtarzu. Pozostał jednak w pamięci i na zdjęciach do obejrzenia, których zapraszam do galerii.

środa, 13 kwietnia 2011

III Wyczyn Zastępu Żubr

Coś zmąciło poranną ciszę. To kroki. Widać już sylwetki. Podchodzą bliżej. To harcerze! Maszerują w regularnym szyku. Bez trosk i zmartwień, bez cienia smutku czy rezygnacji, choć pogoda nie dopisała. Niebo całe okryte chmurami. Porwisty wiatr dawał się we znaki. Do tego jeszcze sączyło się mokre z góry. Lecz dzielnych skautów nie zraziło to wcale. Widać, że znali dokładnie cel swojej wędrówki. Wtem z ich gardeł ryknął pełną parą śpiew; tak doniosły niczym Bogurodzica na polu grunwaldzkim. Potem zniknęli mieszkańcom pobliskich wsi z oczu. Pewnie by się nie dowiedzieli o ich kolejnych poczynaniach ale...

Jak to bywa w zastępie, czasem trafi się jaki skryba, który przeniesie na papier poczynania jego druhów. Tak stało się i tym razem. Dojście do tych kronik nie było wcale prostsze niż odnalezienie grobowca Tutanchamona. Ale się udało. Oto ich fragmenty:
"[...]słońce nam dziś nie towarzyszy, ale jest naprawdę super. Ciężko było rano wstać, ale okazuje się; było warto! Mamy już trochę zdjęć." Odszukanie ich możemy również włączyć w poczet najwspanialszych odkryć archeologicznych (przyp. tłum.). "Nie da się ukryć, że do odważnych świat należy. Mamy teraz zamiar podążyćszlakiem XVII wiecznych kupców górznieńskich (dochodzimy teraz do Górzna). Pierwszym punktem w naszym planie jest spichleż, który zaraz zobaczymy. Wiem tylko, że to jeden z największych zabytków drewnianych w Polsce. O kurcze! Ale..."Można to odebrać jako zachwyt. Autorowi tych słów splichleż wydał się... No właśnie, aż zabrakło mu słów (przyp. tłum.).


"Niesamowity! Spodziewałem się kilku zbitych desek a tu pokaźna budowla! Bardzo doceniam za to ludzi, że prócz funkcjonalności dbali także o wygląd ("to" prezentuje się wspaniale). Historia zabytku sięga XVII wieku. Wybudowano go na zlecene arcybiskupa krakowskiego. Służył wiernie wieków parę. Za komuny należał do Gminnej Spółdzielni. Jego stan się ciągle pogarszał. Dziesięć lat temu został zakupiony (wraz ze stojącymi obok dworkiem i oficyną) przez państwo Czamarów, którzy doprowadzili go do obecnego stanu. Jest niebyw..." Tu chyba skończył się tusz autorowi kroniki (przyp. tłum.). "Chcę teraz nadrobić , to czego mi się nie udało wcześniej opisć. Zatem mieliśmy jedno naprawdę niesamowite wydarzenie. Siedzieliśmy przy drodze. Nagle zerwaliśmy się. Każdy pobiegł w innym kierunku. Zapanował chaos. Rozpierzchliśmy się przeskakując i mijając w pełnym pędzie szaleńczo stojące kamienie. Rozejżałem się i wtem zobaczyłem. Nie spodziewałem się tego. Patrzył na mnie jakby chciał mnie pożreć. Ani drgnąłem. Nie mogłem. Stał przede mną wielki karmazynowy kocur. Gdy już chciał mnie pożreć... No dobra mała poprawka: wcale nigdzie nie biegliśmy, ani chaos też nie zapanował. Kamienie też nie były "szaleńczo stojące", a tak naprawdę to zobaczyliśmy małego wróbelka, który nie chciał nas zjeść tylko uciec."


Tu autor zastosował nieznany nam szyfr, ale już nasi ludzie nad tym pracują (przyp. tłum.). "Koniec naszego explo nieubłaganie się zbliża. Zwiedziliśmy jeszcze kościół, cmentarz, nawet tajemnicze pozostałości po średniowiecznym grodzisku. Zjedliśmy pyszny obiad. Potem apel ewangeliczny i Rada Zastępu. W międzyczasie udało nam się rozegrać kilka niesamowitych gier, które zostaną w naszych sercach na długo. Gdy powróciliśmy z naszej wyprawy eksploracyjnej, każdy z nas był zmęczony, acz dumny z siebie i szczęśliwy." Takimi to mądrymi słowami autor kończy tą wspaniałą opowieść o heroizmie, odwadze, braterstwie i poświęceniu. Mam nadzieję, że niebawem uda się to wydać w formie ogólnodostępnej, bo nieznośny jest fakt, że taka wiedza przechodziła narodowi między palcami.
Dh Mikołaj Wysocki wyw.

wtorek, 22 marca 2011

FRATERNITAS 2011






Był 4 marca, kiedy drużyna Garwolińska i Pilawska zebrały się w szkole w Pilawie. Oboźnym Fraternitasu był Robak. Na miejsce przybyliśmy około 19.00, rozpakowaliśmy się, zjedliśmy kolacje i zdążyliśmy jeszcze obejrzeć film. Kolejnego dnia po śniadaniu odbył się apel, a po nim musztra. Następnie graliśmy w Bawarski Traktor. Po grze ruszyliśmy do Łucznicy, gdzie mieliśmy zajęcia z rzeźbienia w drewnie,pieczenia chleba oraz z garncarstwa. Było to ciekawe doświadczenie ponieważ nie na co dzień ma się do czynienia z tyloma atrakcjami tego typu naraz. Ok godziny 14.30 wyruszyliśmy z powrotem do szkoły. Podczas gdy my szliśmy Jurek i reszta smerfów dojechali na miejsce samochodem i zrobili dla nas obiad. Ogólnie jedzenie było dobre, ale komenda nie ma w ogóle wyczucia jeśli chodzi o ilość jedzenia jaką trzeba przygotować. Po prostu pękaliśmy z przejedzenia. Po obiedzie był czas na apel oraz na stopnie:).Później odbyło się ognisko, którego tematem był Badden Powell. Moim zdaniem wyszło całkiem dobrze. Na widowni oprócz harcerzy, byli też ich rodzice, wilczki, wędrownicy, ksiądz duszpasterz oraz druh hufcowy, któremu nasze przedstawienie bardzo się podobało. Później była kolacja, a po niej „nocne granie w gałę”. Następnego dnia rano śniadanie, sprzątanie szkoły oraz wyjście do kościoła na godz 10.30. Po eucharystii apel kończący Fraternitas i do domu. Oby więcej takich wypadów.

Zastęp Orzeł

piątek, 11 marca 2011

Relacja z II wyczynu zastępu Orzeł


Pizza to danie włoskich chłopów. Prostota przygotowania i walory smakowe uczyniły zeń wielce atrakcyjną potrawę znaną w całej europie i nie tylko. Pizzę można modyfikować na różne sposoby: zmieniać rodzaj mąki, eksperymentować z dodatkami. Jednak bardzo ważnym aspektem tworzenia pizzy jest piec w którym ją wypieczemy. Mając przed oczami epokę nanotechnologij nawet nie myślimy jak ciężko samemu zrobić piec z tego co znajduje się np. za szopą dziadka.
I w tym momencie zaczyna się nasza przygoda z pizzą choć przygotowanie do niej pieca nie było tak trudne jak można to sobie wyobrazić. Na pytanie co było pierwsze pizza czy piec odpowiadam: piec ponieważ pizza w czasie robienia pieca pewnie wyschła by na wiór. Wykonywanie wyczynu rozplanowaliśmy na dwa dni. Pierwszego dnia robiliśmy piec. Na początku wykopaliśmy prostokątny otwór w ziemi o głębokości 20cm po czym wyłożyliśmy go kamieniami(drobną kostką brukową). Dookoła otworu ustawiliśmy pierwszą warstwę cegieł(betonowych prostopadłościanów) o wysokości20cm zostawiliśmy w niej otwór do dokładania drewna a z boku zamontowaliśmy dopływ powietrza. Na tę warstwę cegieł położyliśmy cienką podziurkowaną blachę a następnie na nią jeszcze jeden pierścień cegieł. Następnie między cegły wsunęliśmy równoległe do siebie metalowe pręty na które później mieliśmy kłaść blachę z pizzą. Jak łatwo się domyślić na to jeszcze jeden pierścień z cegieł(z otworem na pizzę)przykryty ceglanymi dachówkami i folią aluminiową i gotowe.

Oczywiście jeszcze pizza.Pominę proces robienia ciasta napomnę jednak o dodatkach. Na pizzę położyliśmy pepperoni, ser, szynkę i oczywiście sos pomidorowy( nie w takiej kolejności).Ciasta starczyło na dwie pizze. Czas pieczenia sięgnął 50 minut ale warto było.Nic oprócz pieca nie uległo przypaleniu więc było pysznie. Stu procentowy sukces. Piec wielorazowego użytku.

Zastęp Orzeł

wtorek, 8 marca 2011

Ostrogi - 1 seria zagadek

1. Kto to jest „skaut pokoju”? Wyjaśnij i podaj przykłady.

2. B-P mówił, że zastęp może nosić miano różnych zwierząt. Odradza wybranie jednego zwierzęcia. Jakie to zwierzę i dlaczego właśnie to?

3. Co powinien uczynić skaut, gdy ktoś nastąpi mu na serdeczny nagniotek?

4. Na jaki ślad trafił hinduski tubylec-tropiciel pani Walter Smithson szukając pantery?

5. Jak się nazywał wywiadowca-tropiciel, którego pozyskał generał armii amerykańskiej Dodge, aby pochwycić oddział czerwonoskórych Indian?

6. Z jakim uzbrojeniem wyruszał 15-16-letni chłopiec na miesięczną samotną wędrówkę – próbę męskości, która należała do tradycji południowoafrykańskich plemion Zulusów i Swazów?

Odpowiedzi można znaleźć w jednej ze słynniejszych książek Roberta Baden-Powella.

czwartek, 24 lutego 2011

II Wyczyn Jastrzębia

               Pewnego mroźnego dnia, jednego z takich w którym nawet nikomu na myśl nie przychodzi aby wychylić czubek nosa  z domu. Pewna grupa śmiałków postanowiła upiec pizze. Plan ich był zaiste heroiczny, albowiem kto by pomyślał aby w środku zimy w twardej jak skała glebie wykopać ogromny dół, do skonstruowania pieca, jednak zastęp Jastrząb z pierwszej Garwolińskiej to doborowi skauci wręcz stworzeni do heroicznych wyczynów. Ta grupa harcerzy z pozoru mogłoby się wydawać nieprzyzwyczajona do takich ujemnych temperatur była dobrze przygotowana na te i wiele innych niedogodności. A więc ruszyli na walkę z żywiołem i własnymi słabościami…
              Łagodny przeciwległy stok wzgórza odsłaniał się przed nimi stopniowo, gdy nadchodzili z południowego-zachodu, weszli głębiej w kłębiącą się szarą mgłę i gęstwę zieleni. W ponurej gęstwinie niosły się tylko głosy wydawane przez niewidoczne zwierzęta. Stykające się konary świerków i balsamicznych jodeł, porośnięte mchem splątane, obumarłe gałęzie starych dębów, zimna mżawka, gąszcz przepychających się ku światłu młodych drzewek – wydatnie ograniczały im widoczność…
              Zastępowy stwierdził, że miejsce gdzie się zatrzymali, w którym osunęła się ziemia i został kawał pionowej ściany, utworzony z żółtego piachu, będzie idealnym miejscem na budowę pieca. I ruszyli pełną parą, na początku wykopali ogromny dół w którym bez problemu mógł zmieścić się człowiek, później kilkunastoma kaflami wyłożyli wnętrze pieca a na samym końcu zamocowali w środku ruszt, na którym będzie pieczona pizza.
               I tym sposobem zastęp „Jastrząb” miał już pierwszą część wyczynu za sobą. Niestety to była ta łatwiejsza część, prawdziwym wyzwaniem okazało się upieczenie pizzy. Ale i z tym problemem sobie poradzili. Najpierw rozpalili duży ogień i usmażyli na patelni pokrojone pieczarki, kiełbasę i cebulę. Następnie dodali te dodatki do gotowego już ciasta wysmarowanego koncentratem. Na koniec owinęli to dokładnie w folię aluminiową i wstawili na ruszt aby się piekła. Po ok. pół godziny pieczenia usłyszeli niepokojące odgłosy grupy intruzów. Po kilku sekundach ogień był już zagaszony gdyż myśleli, że to jacyś wrogowie, jednak gdy na horyzoncie ukazała się drużyna Pilawska wybuchli głośnym śmiechem. Jednak było już po wszystkim ognisko zagaszone, a na dodatek zaczął obficie sypać śnieg. Błyskawicznie w ich umysłach pojawiło się widmo przegranej i pełna świadomość co ta przegrana mogła by oznaczać: wytężyli wolę i ze wszystkich sił starali się dotrzeć do odległego błysku świadomości. Wtem przywrócił ich do realnego świata  stanowczy głos zastępowego: „Jeszcze nie wszystko stracone, biegiem po drewno!”. I bez sprzeciwów wykonali rozkaz, po chwili tuż obok pieca leżała duża kupa drewna. Druh Bombel pochylił się na chwilę nad piecem i po krótkich zmaganiach buchnął ogień tak wielki jak by się wyrwał z samego piekła. Na twarze skautów znów powrócił uśmiech a pizza powróciła na ruszt. Gdy pizza się upiekła zjedli ją z takim apetytem jakby pochodziła z najlepszej włoskiej pizzerii. I choć mróz nie popuszczał a oni nie mogli opanować drżenia rąk to także nie mogli powstrzymać dumnych uśmiechów na twarzy…

Czuwaj!!!
Druh Cezary Kot 
ćwik
Zastępowy Jastrzębia

wtorek, 8 lutego 2011

II Wyczyn Zastępu Żubr

Słońce chyliło się już ku zachodowi. Ciemnokrwiste połacie sklepienia miały za chwilę zniknąć w mroku, który zimą kradnie najwięcej dnia. Jeszcze tylko

krótka agonia słońca i dzień miał się pogrążyć w niebycie. W lesie od dawna panował półmrok. Można pomyśleć, że bór był już pusty. Jednak dłużej nasłuchując dało się stwierdzić, że coś mąci naszą ciszę. Idąc w kierunku odgłosów, stawały się one coraz wyraźniejsze. Gdy już zbliżyło się na odpowiednią odległość, dawało się zidentyfikować padające słowa, a raczej komendy. „Lep teraz kulę!”; „Zaczekaj, bo zepsujesz!”; „Brawo!”. W końcu podążając szlakiem gdzie jedynym drogowskazem

jest słuch, zauważało się krzątające się sylwetki. Wygląją miło. Nie, to nie są zbójcy. Na pewno. Może zagadać?

„- Pochwalony Jezus Chrystus!”

„- Na wieki wieków!”

„- Któż wy?”

„- Skauci Europy.”

„- Harcerze...”

„- Oczywiście. Z żubrem jako totem.”

„- Solidny zwierz. A cóż to robicie w tym lesie nie bacząc na porę? Nie boicie się wilków?”

„- Nie boimy, nie boimy. Śnieżny domek lepimy z białego, jako wyczyn w Wielkie

j Grze. Czasy niepewne. Nie wiadomo, co przyniesie jutro. Nie daj Boże odwilż i wszystko runie. Dlatego trzeba ukończyć dzieło jeszcze dziś.”

Patrząc w bok widać było wesolutkie, acz trochę zmęczone twarze pozostałych budowniczych. Rzeczywiście za nimi stało igloo. Wydawało się solidne i mocne. Było ogromne.

„- A więc nie będziecie tu mieszkać?”

„- A gdzież tam! Budujemy to by wzmocnić naszego ducha harcerskiego. A przy okazji mamy szansę do konkurencji.”

„- Z kim to?”

„- Z innymi zastępami z całej Polski. W narodowej grze „Ostrogi”. Jest to nasz wyczyn w tym okresie. Inni podjęli się przeróżnych rzeczy. My wybraliśmy tę śnieżną chatkę.”

„- Dużo osób pomieści?”

„- Zaiste legion cały.”

„- Mocna rzecz...”

„- Zbudowana ze śniegu, potu i zapału serc naszych. W pojedynkę samemu nie osiągnie się takiego poziomu. Potrzeba całego zastępu, by taka „rzecz” powstała. Nie prosta rzecz zbudować tak wielkie igloo, ale razem można bardzo wiele. Mimo przeciwności jakoś się udaje.”

„- Prawda, prawda. Nie jest tajemnicą, że praca w zgranej grupie prócz lepszego efektu, daję jeszcze przyjemność większą”

„- Oczywiście. Na szczęście dziś nam pogoda sprzyja. Białe się lepi ze sobą i można z niego tworzyć śnieżne kule, które, z kolei, są świetnym materiałem budulcowym. Nie wydaję się to skomplikowane. Ale pozory mylą. Trzeba dużo wyczucia by biały domek postawić. Gdy się go robi źle od początku; w końcu runie. Bach! I zostaje tylko kupa śniegu.”

„- Rację macie. Jeszcze z ciekawości; jaki wasz stan?”

„- Siedmiu.”

„- W tylu to i śnieżny pałac byście pewnie zrobili. Czas już na mnie. Powodzenia.”

„- My też już kończymy. Z Bogiem!”

„- Z Bogiem.”

Noc zapadła. gdyby jeszcze trochę poczekać, dało by się zobaczyć wracających skautów, mających wesolutkie, choć zmęczone oblicza. Ich oczy świeciły dumą. Powód dumy zostaw

ili za sobą. W lesie. Tam, gdzie jego miejsce.


Mikołaj

niedziela, 30 stycznia 2011

Herody - zastępy Orzeł i Jastrząb


Był mroźny zimowy wieczór. Nikt w mieście nie pomyślałby, że przy takiej temperaturze można by wyjść z domu i robić coś pożytecznego. Prawie nikt…

O kolędowaniu nasz zastęp myślał już od początku swojego istnienia jednak zima to czas kiedy nasza siła robocza gwałtownie maleje więc nigdy nie udało nam się z niewielką liczbą osób kolędować czy wystawiać herody. Jednak te święta różniły się od innych. Postanowiliśmy, że zbierzemy siły z zastępem Jastrząb i razem udamy się do ludzi szukając uznania za grę aktorską i jak by nie patrzeć grosiwa. Początki jak zwykle nie są łatwe, szukając odpowiedniego terminu borykaliśmy się z problemem wyboru sztuki. Głównym problemem był brak aktorów. Kiedy po długich naradach doszliśmy do porozumienia, pozostało już tylko nauczyć się swojej roli na pamięć. Pierwszy raz herodowaliśmy w drugi dzień świąt jednak delikatnie mówiąc nie poszło nam najlepiej. Większość ludzi w ogóle nie wpuszczała nas do domów, z drugiej strony były też miejsca gdzie napotykaliśmy liczebną widownię siadającą za stołem i z zaciekawieniem słuchającą naszej scenki. Co ciekawe w kwestii pastuszka(Marek) padała kwestia w której była zawarta wyraźna prośba o krzesło dla króla heroda, której o dziwo nikt nie zrozumiał i sam król Herod(Paweł) musiał wielokrotnie prosić o tron.

Ostatecznie ilość zebranych pieniędzy była nieproporcjonalna względem czasu, który poświęciliśmy na ich zebranie(bez korzyści dla kiesy), ale mieliśmy nadzieje, że w pierwszy dzień po świętach będzie lepiej. Owszem było lepiej. pieniędzy tyle samo ale i krócej herodowaliśmy. oczywiście pieniądze swoją drogą a obowiązek swoją. Podtrzymywanie tradycji to obowiązek każdego harcerza a jeśli chodzi o herody do czysta przyjemność. W kwestii obsady to Czarek odegrał Diabła Bombel Śmierć Michał Żyda Daniel Heltmarszałka.

Zastęp Orzeł


wtorek, 4 stycznia 2011

Hej kolęda, kolęda!


Szczep garwoliński z wielkim impetem zainaugurował Nowy Rok. Już 2 stycznia harcerki, harcerze, wilczki oraz część wędrowników i przewodniczek zgromadziła się na pięknie udekorowanej przez zastęp Jastrząb auli KLO na spotkaniu opłatkowym. W wejściu na gości czekali już eleganccy mężczyźni z Orła, którzy zarządzali szatnią. Na samym początku spotkania głos zabrał Jurek i Karolina, a następnie oddali oni pałeczkę prowadzącym, czyli zastępowi Żubr, który nienaganną aparycją i charyzmą, profesjonalnych dziennikarzy Teleexpressu wprowadzał nas w poszczególne części spotkania. Zaśpiewaną kolędą w świąteczny klimat wciągnęły nas wilczki, następnie mieliśmy przyjemność obejrzeć herody, które wystawiali chłopcy podczas tegorocznych świąt. Dużym zainteresowaniem ze strony zgromadzonych gości cieszyła się gra „Familiada” zorganizowana przez harcerki.

Po części artystycznej przyszła kolej część oficjalną. Szczepowy Rafał Szewczyk odczytał fragment z Ewangelii, a następnie głos po nim zabrał nasz duszpasterz ks. Mariusz składając życzenia na rozpoczynający się rok.

Potem wszyscy, przy brzmiących w tle kolędach, łamali się opłatkiem składając sobie życzenia. W trakcie była możliwość degustacji potraw przygotowanych m.in. przez zastęp Ryś. Również chłopaki z Rysia w eleganckich strojach, niczym kelnerzy z Bristolu trzymali pieczę nad całym stołem.

Miejmy nadzieję, że cały rok będzie równie udany jak jego początek!
Tomek

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego dnia.